niedziela, 14 września 2014

Rozdział 1

                                       * Z punktu widzenia Isao *
   Jak co dzień wstałem wcześnie rano,obudzony przez dzwonek do drzwi.Sięgnąłem do szafki po szary t-shirt i jeansy. Nie miałem najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, ale cóż - siła wyższa. Otworzyłem drzwi i widok mojego "gościa", wcale mnie nie zdziwił, była to sąsiadka z góry(wielka rastamanka, wszyscy wołają na nią Babcia Gandzia). Próbowała sprzedać mi jak zwykle swoje kosmiczne ciastka z marihuaną.Pies mojego przyjaciela, Nick'a bardzo je lubi, więc kupuję zawsze kilka, dzięki temu daje mi spokój przynajmniej na tydzień.
  Po 10 minutach udało mi się wygonić upierdliwą sąsiadkę z mieszkania. Wziąłem prysznic,zjadłem śniadanie i poszedłem na zakupy po zeszyty oraz podręczniki, bo od jutra będę udawać ucznia w prywatnej szkole, która jest w sąsiednim mieście (ok.5km stąd), co zmusza mnie do wcześniejszego wstawania niż zwykle, nie ukrywam, że nie jestem z tego zadowolony. Nie należę do  osób uzdolnionych kulinarnie, więc w drodze powrotnej do domu skoczyłem na obiad do baru obok księgarni.Najedzony wróciłem do mieszkania, włączyłem głośno Nirvanę i zacząłem sprzątać. Zajęło mi to sporo czasu, zmagałem się z robotą do wieczora.Po skończeniu moich obowiązków domowych, wybrałem się na spacer do parku , sprawdzić czy wszystko gra...
  Było po 21:00, gdy doszedłem do celu przysiadłem na pierwszej-lepszej ławce i zacząłem się rozglądać czy w pobliżu nie ma jakiegoś zagrożenia, było bardzo cicho, czułem jakby zaraz miało wydarzyć się coś dziwnego. I stało się, moje rozmyślenia przerwał dziewczęcy krzyk. Zerwałem się i zacząłem wołać z całych sił : "Co się stało?!Gdzie jesteś?!". Usłyszałem tylko swój głos rozchodzący się po parku, żadnej odpowiedzi, zero wskazówek, jedyne co pozostało to przerażająca cisza. Nie mogę tak po prostu wrócić do domu, muszę ją znaleźć.
  Głos dochodził od leśnej strony parku, pobiegłem tam. Na miejscu zobaczyłem nieprzytomną dziewczynę leżącą na ziemi, nad nią stała przerażająca karykatura psa, był to demon.

  
  Podwinąłem powoli rękaw i wyjąłem ze skórzanego pokrowca trzy ostrza,bestia spojrzała na mnie swoimi czerwonymi,pustymi oczami po czym zaczęła biec w moim kierunku.Wziąłem zamch,wiedziałem że muszę zrobić to szybko.Nie wiedziałem jak bardzo ranna jest dziewczyna ani jak dużo zostało jej czasu.Pierwsze ostrze wbiło się w prawą łapę stworzenia,drugie zaś chybiło za to trzecie wylądowało prosto między oczami bestii ,zwierze po raz ostatni spojrzało na mnie opadając na ziemie po czym rozpłynęło się w powietrzu a jedynym śladem po nim były ostrza leżące na ziemi oraz ta tajemnicza dziewczyna . Podszedłem do niej, nadal leżała nieprzytomna.Podniosłem ją i położyłem na tylnych siedzeniach  w moim samochodzie, po czym ruszyłem w stronę szpitala.W drodze ocknęła się.
- Kim jesteś?!- zapytała oszołomiona nieznajoma.-Dokąd jedziemy?!-ciągle pytała zirytowana brakiem mojej odpowiedzi.
Zatrzymałem się, byliśmy na miejscu. Przed nami stał potężny budynek z napisem "Miejski Szpital w Sotobie".
  Otworzyłem drzwi od auta, wyciągnąłem dziewczynę bez żadnych wyjaśnień, była osłabiona. Zaniosłem ją do recepcji szpitala.Poprosiłem, aby się nią zajęli. Chwilę później opuściłem budynek i wróciłem do mieszkania, ciągle myśląc o jej oczach pełnych strachu...


                                                                                    ...



__________________________________________________________________________________
Ohayou Mina ..!!
Więc tak yyyyy..... no! tego...
Oto pierwszy rozdział z trudem napisany przez Hisoke ;)
Ilustracją zajełam się Ja ;D (Tsuki )
Mam nadzieje że się spodoba! i ciepło nas przyjmiecie.
PS.Króciutki ale ma zachęcić do dalszego czytania